sobota, 18 sierpnia 2012

Trochę fizyki

Sobota. Nie oznacza to jednak, że leżę brzuchem do góry. Około szóstej zbudziły mnie przymilne nawoływania z sypialni. Mała B. zawsze rano jest bardzo mile usposobiona. Przewinąłem ją, ubrałem i przyniosłem do „salonu”, który po zaanektowaniu sypialni przez B. pełni teraz funkcje alkowy, jadalni liwingrumu. W nadziei, że córeczka pozwoli swojej mamie jeszcze trochę pospać zacząłem zmywanie naczyń i robienie śniadania. Jak zwykle, B. z apetytem wszystko zjadła. Następnie zrobiłem sobie śniadanie, wykąpałem się, zdjąłem z suszarki pranie, złożyłem ubrania i schowałem je do szafy. Na koniec zrobiłem pranie. Jeszcze niedawno wykonanie tych kilku prostych czynności wydawało mi się katorgą – nie czułem potrzeby, żeby całe wyschnięte pranie chować do szafy, wystarczyło przecież wziąć tylko jedną parę gaci, czy skarpet, a reszta niech wisi, komu to przeszkadza. 

W nadziei, że D. jeszcze trochę pośpi, wsadziłem B. do wózeczka i pojechaliśmy na bazar po świeże warzywa i owoce. Kierując się troską o córkę kupujemy dla niej jedzenie w sklepie z żywnością ekologiczną, lub raz w tygodniu jeżdżę na Bio Bazar w dawnych zakładach imienia Norblina. Włoszczyzna kupiona w supermarkecie nie umywa się do swojej dwu, trzykrotnie droższej kuzynki kupionej na Żelaznej, a zapach, jaki rozchodzi się po domu, gdy gotujemy zupę przywodzi wspomnienia z dzieciństwa, kiedy warzywa rosły jeszcze w ziemi, a nie na sklepowych półkach. Nie minęła 10 gdy wróciliśmy z wyprawy. D. jadła śniadanie. Niebawem, cała nasza trójka wybrała się do sklepu po nocnik dla B. i inne, drobne zakupy.

O tych błahych, ale niezwykle ważnych z punktu widzenia misterium dnia codziennego sprawach piszę w poczuciu radości. Nie żądam od razu medalu, ani pochwały. Nie oczekuje od żony, że rzuci mi się na szyję wołając „Och, jakiś ty wspaniały, misiu!”. Wiem jednak, jak wielkiego wymagało to ode mnie wysiłku, aby ruszyć ten zardzewiały, na wpół skamieniały mechanizm i pchnąć do przodu. Dalej już sam się toczy ruchem przyspieszonym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz